Pomagamy Ci
zrozumieć świat

Nowe Stare Tłumaczenia

 

nowe stare tłumaczenia

W ostatnich latach miłośnicy literatury mogli cieszyć się nowymi przekładami swoich ulubionych dzieł, a w tym roku zostały podjęte kolejne projekty. Skąd się bierze wiele tekstów z jednego? 

W polskim obiegu wydawniczym do niedawna istniały dwa tłumaczenia „Mistrza i Małgorzaty” – z lat 60. i 90. XX. wieku. Od roku 2016 pozyskaliśmy już trzy nowe tłumaczenia, z czego każde jest indywidualną interpretacją tłumacza, unikalnym podejściem do odbiorcy i odbiciem wypracowanego warsztatu. W tym wypadku wyzwanie stanowi już sam materiał źródłowy – swego czasu prześladowany przez cenzurę – dostępny współcześnie w sześciu wersjach. Na powieść składają się, poza tym, realia historyczne Rosji w latach 20. XX wieku, Judei w czasach Poncjusza Piłata, a także zagadnienia religijne i filozoficzne. Które wydanie wybrać? Czy tłumacz powinien barwnie opowiadać bez zbędnych wyjaśnień, czy może zapełnić strony obszernymi przypisami? Jak oddać sprawiedliwość subtelnym zabiegom autora w języku obcym? Według jakiej pisowni zachować nazwiska bohaterów? Odnalezienie odpowiedzi na te i inne pytania to efekt często wieloletniej pracy. Żeby w pełni docenić ten wysiłek najlepiej zapoznać się ze wszystkimi wersjami i ocenić zasięg rozbieżności. 

Literatura może być ponadczasowa, ale już czytelnik i tłumacz będą podlegać zmianom. Nowy przekład cyklu Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu” to nie tylko naturalna kolej wydarzeń poparta argumentacją w rodzaju „przekład się zestarzał”. To, po pierwsze, próba zmierzenia się z autorami poprzednich czterech tłumaczeń, w tym z Tłumaczem Pierwszym, czyli Tadeuszem Boy-Żeleńskim, niepodzielnym władcą przekładów dzieł francuskich. Po drugie - to eksperyment na miarę oryginalnego tekstu. Każdy tom cyklu będzie posiadał osobnego tłumacza, a każdy tłumacz będzie zapoznawał się z tomami poprzednimi, nad duchem całości zaś będzie czuwał jeden niestrudzony redaktor. Takiego samego zabiegu dokonano 14 lat temu w pewnym brytyjskim wydawnictwie - z sukcesem. To dobry przykład, aby zilustrować wolność lektury: można czytać wszystkie części od jednego tłumacza albo każdy tom z innego przekładu – wedle uznania. 

Podobno nazywanie rzeczy to forma ich oswajania. W ten sposób konkretne tłumaczenia zdobywają swoich fanów. Może to być pierwszy poznany przekład, może być ten ostatni – świeżo wydrukowany. Stąd nieuniknione ryzyko porównania z innymi wersjami, które nie przypadły nam tak bardzo do gustu. Od lat na forach dyskusyjnych miłośników J.R.R. Tolkiena i Dana Simmonsa trwają rozważania nad wyższością „krasnoluda” nad „krzatem” lub „Chyżwara” nad „Dzierzbą”. Za każdą taką dyskusją kryje się autor tłumaczenia wraz z dziennikiem pracy i uzasadnieniem swoich decyzji. Na szczęście język nie jest w 100% przetłumaczalny; niemożliwe jest uzyskanie przekładu w proporcji 1:1 – tylko w takiej sytuacji istniałaby jedyna słuszna wersja dzieła. Każde tłumaczenie to tak naprawdę tekst pisany od nowa. I to właśnie wybór pomiędzy światem jednego lub drugiego tekstu jest tym końcowym prezentem od tłumaczy dla czytelnika. 

 

JM

Tę stronę oceniły już 2 osoby.
Średnia ocen to 5.00 na 5 możliwych.
Brak oceny
Poprzedni post
Następny post

UDOSTĘPNIJ